Strona główna » Wyniki wyszukiwania » Szkola Coachów z perspektywy uczestniczki – Moduł III
Szkola Coachów z perspektywy uczestniczki – Moduł III
Katarzyna Sajboth
Przeczytanie tego artykułu zajmie Ci: 7 min
W tym artykule znajdziesz:
Szkola Coachów z perspektywy uczestniczki
Zapraszam do zgłębienia, jak przebiega proces nauki w programie, jakie umiejętności rozwija się dzięki udziałowi w Szkole Coachingu oraz jakie wyzwania pojawiają się na drodze rozwoju w tej roli. Zaprosiłam Panią Katarzynę Sajboth – uczestniczkę ostatniej edycji Szkoły Coachów do regularnego dzielenia się swoimi doświadczeniami po każdym module.
Dzięki tym artykułom zyskasz wgląd nie tylko w merytoryczne aspekty Szkoły Coachów, ale także w unikalną perspektywę uczestniczki – co dla niej jest najbardziej inspirujące, co stanowi największe wyzwanie, a co przynosi najwięcej wartości w trakcie kształcenia w międzynarodowym programie coachingowym.
Artykuły będą cenną lekturą nie tylko dla osób zainteresowanych coachingiem, ale także dla tych, którzy chcą lepiej zrozumieć, na czym polega rozwój zawodowy w tej roli lub dla osób, które rozważają rozpoczęcie własnej kariery w świecie coachingu.
Z pozdrowieniami,
Izabela Dołęgiewicz
Konsultantka międzynarodowej Szkoły Coachów „The Art and Science of Coaching” Wszechnica UJ
Wartościowy Moduł III w Szkole Coachów
Aksjologia
Kryteria wartościowania, systemy wartości, wreszcie wartość, jako podstawowa kategoria aksjologii wskazująca na to, co pożądane, cenne, godne, zacne, chlubne czy chwalebne dla danej osoby… Ale co to ma wspólnego z coachingiem? Okazuje się, że więcej niż by się mogło wydawać.
Jakie są Twoje wartości?
A na ile realizujesz je w Twoim życiu rodzinnym, zawodowym, wewnętrznym?
To moment, w którym ponownie (patrz. Wdrażający Moduł II) można sięgnąć po „koło”, nie, nie „ratunkowe”, choć właściwie może się nim stać, gdy rozpiszemy, co jest dla nas ważne i ile faktycznie dajemy temu miejsca w naszym życiu. Rozrysowując „koło wartości” możemy w przejrzysty sposób dostrzec obszary, w których nie żyjemy zgodnie z tym, co dla nas najistotniejsze. A kiedy już to zrobimy, zacznijmy, nieśmiało lub odważnie, poszukiwać rozwiązań zmierzających do spójności między tym, co dla nas wartościowe, a tym w jaki sposób to urzeczywistniamy.
Co Ci ta wartość daje?
Innymi słowy, kim się stajesz, kiedy Twoje działania są jej zwierciadłem, czego dzięki niej doświadczasz, co staje się możliwe, gdy realizujesz ją w swojej codzienności? Czy otwiera drzwi do radości, spokoju, satysfakcji, energii, dobrego humoru, czy może umożliwia dostęp do kolejnej wartości? Parafrazując Elvisa wartości są jak odciski palców – zostawiasz je wszędzie, gdzie działasz. Jakie są Twoje odciski? Jak wpływają na Ciebie i innych?
Nasz wewnętrzny język
W jaki sposób do siebie mówisz? Jak to na Ciebie wpływa? Co w Tobie wywołuje? Do czego prowadzi? Czy sposób w jaki myślisz i w jaki mówisz jest dla Ciebie wspierający? Motywujący? Inspirujący? Ukierunkowany na poszukiwanie rozwiązań, czy może skupiony głównie na trudnościach?
Jeśli chcesz się zapisać do Międzynarodowej Szkoły Coachów, to spróbujesz to zrobić? Zamierzasz to zrobić? Decydujesz, że to zrobisz? A może musisz się zapisać? Które ze słów opisujących zamiar zrobienia czegokolwiek, motywują Cię na tyle, że prawdopodobieństwo faktycznego podjęcia określonego działania jest najwyższe?
Znajomość języka i indywidualnej „wagi” słów naszego klienta pomoże jemu i nam zróżnicować potencjalny rezultat skomponowanej z nich wypowiedzi. Warto więc wsłuchać się, obserwować, by móc rozpoznawać czy większą skuteczność i satysfakcję osiąga, skupiając się na możliwościach, czy powinnościach? A zatem osiągnął cel, bo chciał, tak postanowił, mógł? Czy raczej zrealizował plan, ponieważ powinien był to zrobić, był zobowiązany, musiał?
Równie przydatne będzie rozpoznanie słów demotywujących, a może i takich, na które reagujemy awersyjnie, kojarząc je z sytuacjami, w których ani efektu, ani zadowolenia nie uzyskujemy.
Otóż chciałam wrócić do aktywności fizycznej. Bieganie, pływanie, treningi i moje ukochane deski. Bardzo chciałam. I bardzo nie mogłam. Po latach ćwiczeń, spełniających u mnie funkcję jednego z elementów higieny psychicznej i formy fizycznej, nadszedł pod wieloma względami bardzo ciężki rok, czas walki z wiatrakami, trudności i braku sił. A im większe zmęczenie czułam, tym mniej sił sama sobie dodawałam. Po około sześciu miesiącach zorientowałam się, że porzuciłam niemal wszystkie praktyki, które wymagały czasu, motywacji i zaangażowania, „rytuały”, które jednocześnie zapewniały mi chwilę dla siebie, sprawiały radość, pomagały „przewietrzyć głowę”, wyciszyć się, słowem – wzmacniały mnie. Paradoks polega na tym (a znam ten scenariusz nie tylko z własnego doświadczenia), że im nam jest trudniej (a zatem im bardziej potrzebujemy wsparcia, także tego, które sami sobie zapewniamy), tym więcej wysiłku potrzebujemy włożyć w to, żeby poczuć się lepiej, a więc tym łatwiej z tego rezygnujemy, utrudniając sobie jeszcze bardziej. Koło się zamyka.
Miałam swoje zrywy, pojedyncze wieczorne joggingi czy wyjścia na basen, ale zależało mi na powrocie do systematyczności. Zabawne było to, że nie wnosiłam tego tematu podczas wcześniejszych Modułów, uznawszy, że skoro byłam aktywna tyle lat, to jak już „naprawdę postanowię”, to w każdej chwili sama do tego wrócę.
Wtedy właśnie Artur Krupa zaproponował modelowe zaprezentowanie ćwiczenia polegającego na wydobywaniu wartości podstawowej, a grupowy las rąk z potencjalnymi tematami… nie pojawił się.
Usiedliśmy więc pośrodku sali i Artur zaczął pytać… Pierwszy moment, w którym mnie zatkało pojawił się dość szybko. Po bezproblemowym określeniu myśli i uczuć, które powstrzymują mnie przed treningami, precyzyjnym umiejscowieniu ich w ciele, padło pozornie absurdalne, a co najmniej wywrotowe pytanie, czego dobrego chcą dla mnie te myśli i uczucia? Zapadła cisza. Jak demotywujący mnie stan może chcieć dla mnie czegoś dobrego? Nie wiedziałam. Artur dał mi czas na zaglądnięcie za tę kurtynę. Tak wtedy, jak teraz, gdy przywołuje to wspomnienie i o nim piszę, czuję, jak wali mi serce. Bez niedopowiadających peryfraz – wzruszam się. Odsłonięcie tego, co za tym stało było dla mnie kluczowe i uwalniające. W tym przypadku dotarcie do fundamentalnej wartości, którą realizuje podczas aktywności fizycznej było tak proste, jak trzydziestosekundowa deska. Proste, ale i ciekawe, zaskakujące, osadzające, przypominające sens i znaczenie – bardzo wzmacniające. Ćwiczenie zakończyło się niewielkim zobowiązaniem. Po kolejnej godzinie zajęć, wiedziałam już, że chcę więcej – w końcu uchyliły się ołowiane drzwi, a ja potrzebowałam pogłębić motywację i stworzyć punkty odniesienia, po które będę mogła sięgać, gdy będę ją traciła. Podczas kolejnego ćwiczenia w parach, ponownie podjęłam temat z koleżanką w roli coacha.
Osiągnęłam to, czego chciałam. Wówczas i obecnie. Po całym dniu zajęć poszłam na basen. Po kolejnym dniu przebiegłam 5 km. Nie odtwarzam poprzedniego modelu treningów, stworzyłam inny, aktualnie dający mi radość. Wiem, dlaczego chcę ćwiczyć codziennie, co mi to umożliwia, mam swoje motywujące myśli, mam też prowokacyjne kopy, ale o tym nieco później.
Świadomość wartości może pomóc w utrzymaniu długotrwałej koncentracji na celu, a zatem przyczyniać się do podtrzymywania zaangażowania. Co więcej, kiedy Twoje prawdziwe wartości są dla Ciebie jasne, podejmowanie decyzji staje się łatwiejsze.
Roastujący prowokator
Moduł III obfitował w ćwiczenia będące po prostu świetną zabawą, fuzją kreatywności, poczucia humoru, analizy i zmiany perspektywy. Podobnie było w przypadku coachingu prowokacyjnego, swoistej szermierki słownej i intelektualnej.
Pozostajemy zatem w obszarze strategii zaradczych wobec obiekcji i wyzwań. Ten sposób prowadzenia rozmowy między uczestnikami kursu był możliwy i skuteczny przede wszystkim dzięki dwóm właściwościom: wzajemnej znajomości i wzajemnej znajomości. Nie pomyliłam się. Ponieważ już się znaliśmy, powstały między nami relacje, więzi i zaufanie, a dzięki nim i intensywnym ćwiczeniom podczas poszczególnych Modułów (a także pomiędzy nimi) poznawaliśmy się coraz bardziej, więcej się o sobie dowiadując. Analogicznych warunków potrzebuje zatem klient i coach. Dla mnie taki element rozmowy coachingowej jest jak celnie trafiona szpilka, zabawna, skuteczna, używana z pełną życzliwością i chęcią zmotywowania do zawalczenia o to, na czym klientowi naprawdę zależy.
Inspirujące, fascynujące i niezwykle energetyczne było obserwowanie koleżanek i kolegów wyprowadzających i przyjmujących strzały w samo sedno. Pobudzające i przezabawne było otrzymywanie tych ciosów od nich i kreowanie ich wobec nich. Każdy z nas określał na skali, na ile motywujący był każdy z nich. Z różnych pomieszczeń od różnych podgrup rozchodziły się salwy śmiechu.
Jako że każdy z nas wnosił swój temat i cel, wróćmy na moment do mojej aktywności fizycznej. Trzy zdania, które ze mną zostały i służą mi jako jedno z narzędzi motywujących do ruszenia się z kanapy, odnoszą się do informacji na mój temat, uzyskanych przez grupę podczas opisanego powyżej ćwiczenia, a także wcześniejszych współdziałań i wiedzy o tym, że dawno temu skończyłam szkołę sportową. A brzmią następująco:
Jak cię zobaczyłem, od razu wiedziałem, że ze sportem, to ty nie masz nic wspólnego.
A dostajesz już zadyszki, jak wchodzisz po schodach?
A udało ci się w ogóle skończyć tę szkołę?
Kutyna. Idę biegać.
Co Ci mówi Twoje ciało?
Dużym zaskoczeniem było dla mnie niemarginalne stosowanie w coachingu technik wyobrażeniowych, pogłębione odwoływanie się do wartości, a także znacząca uwaga ukierunkowana na ciało – jego indywidualne doświadczanie, odczuwanie, przeżywanie sensorycznych doznań wewnętrznych i zewnętrznych. I oczywiście łączenie powyższych.
Uważność wobec ciała w nieoczekiwany sposób wykorzystana została w ćwiczeniu nazywanym „Linią stanów”. Odkrywanie zmian w sposobie mówienia, poruszania się, postawy i energii klienta było fascynujące zarówno dla niego, jak i dla coacha. Tym razem w roli coacha pracowałam z moim sympatycznym, analitycznym i twardo stąpającym po ziemi kolegą. W jednym punkcie linii stworzonej przez niego na podłodze długiego pokoju, umieścił on wartość, której chciałby częściej doświadczać, którą chciałby realizować w swoim życiu bardziej niż dotychczas, natomiast w drugim, wartość, która także jest dla niego ważna, ale uznaje ją za przeciwstawną do pierwszej. Żeby bardziej zobrazować, ale nie nadużyć zaufania kolegi, przywołam inne dowolne przykłady: chciałabym być bardziej zorganizowana, ale cenię też spontaniczność, chciałabym być bardziej asertywna, ale wartością jest też dla mnie umiejętność wypracowania kompromisu. Poruszając się o krok w kierunku najpierw jednej, a następnie drugiej wartości, skupiamy się i opisujemy stan, którego doświadczamy, zarówno emocjonalny, poznawczy, a szczególnie fizyczny.
Mój kolega był autentycznie zaangażowany i nie mniej zaskoczony tym, jak silnie odczuwał zmiany fizyczne towarzyszące każdemu kolejnemu krokowi na linii. Kiedy stawał z jej boku, obserwował własne doświadczenie niczym z meta poziomu. Poszukując kierunku, w którym chciał zmierzać, pogłębiał swoją samoświadomość, a to pozwoliło mu znaleźć punkt równowagi, optymalnego miejsca, do którego zmierza i w którym chce być na co dzień.
Typologia i poziomy wartości
Podczas Modułu III omówiliśmy (oczywiście jednocześnie rozrysowując stosownymi kolorami) poziomy wartości Clare Gravesa, współpracownika Abrahama Maslowa (właśnie tak, tego od piramidy potrzeb).
Omówiwszy, dopytawszy i skomentowawszy znaki szczególne każdego z poziomów, zostaliśmy zaproszeni do działania wyjątkowego na tle dotychczasowych, mianowicie wstępnego określenia obszarów współpracy z przykładową organizacją będącą przedstawicielką jednego z owych poziomów wartości Gravesa.
W pierwszym kroku każda z grup, na które zostaliśmy podzielone, musiała wskazać rzeczywistą i powszechnie znaną instytucję, która zdaniem grupy funkcjonuje zgodnie z przekonaniami właściwymi dla danego poziomu omawianego schematu. Następnie poszukiwaliśmy potencjalnych celów coachingowych, na których osiągnięciu mogłoby zależeć przedstawicielom tejże placówki. Kolejnym ruchem było wytypowanie klientów, a zatem określenie, dla kogo spośród swoich reprezentantów dana organizacja zlecałaby coaching. Ostatnim aktem było scharakteryzowanie samego coacha – jego cech, umiejętności, wyglądu, atrybutów, czy właśnie wartości. Jakiego coacha rozpracowywana jednostka uznałaby za wiarygodnego?
Przy okazji tego ćwiczenia powróciły do naszych rozmów rozważania dotyczące granic, zasad czy etyki pracy coacha. Czy jako coachowie możemy odmówić współpracy z klientem (indywidualnym lub grupowym)? W jaki sposób to zrobić? Jak zarządzać swoją pracą, by była zgodna z wyznawanym światopoglądem? A może wcale nie musi taka być?
Scharakteryzowanie systemu wartości wyrażającego się w określonym sposobie myślenia i działania, jest zatem cenne nie tylko dla samego klienta, ale pod wieloma względami także dla coacha. Pytania zrodziły pogłębioną refleksję i żywą dyskusję, dzieliliśmy się wątpliwościami, czerpaliśmy z doświadczenia Prowadzącego, by ostatecznie poszukiwać odpowiedzi w sobie. W końcu na tym polega coaching.
Izabela Dołęgiewicz
Head of Professional Development
izabela.dolegiewicz@wszechnica.uj.pl
506 006 087
Może Cię jeszcze zainteresować:
Szkola Coachów z perspektywy uczestniczki – Moduł II
Z tej serii wpisów dowiesz się, jak przebiega proces nauki w programie, jakie umiejętności rozwija się dzięki udziałowi w Szkole Coachingu oraz jakie wyzwania pojawiają
Szkola Coachów z perspektywy uczestniczki – Moduł I
Z tej serii wpisów dowiesz się, jak przebiega proces nauki w programie, jakie umiejętności rozwija się dzięki udziałowi w Szkole Coachingu oraz jakie wyzwania pojawiają
Coaching: zawód czy zestaw kompetencji?
Jaki jest sens wyodrębniania zawodów w organizacjach, które stale redefiniują tworzące je role? Czy kształcenie zawodowe i budowanie określonej przez zawód tożsamości to najlepsza droga?