12.07.2022 | Szymon Bryniarski
Miałeś w swoim życiu sytuacje, gdzie obecność innych osób „dodała Ci skrzydeł”? Może nawet doświadczyłeś stanu flow?
Jeśli systematycznie trenujesz lub trenowałeś jakąkolwiek dziedzinę sportu, to zdajesz sobie sprawę, jak trener, kibice lub widzowie mogą mobilizować do lepszych wyników. Trenując wspinaczkę sportową, nieraz sama obecność innych mobilizuje do podejmowania trudniejszych wyzwań i to z sukcesami. To jest właśnie zjawisko nazywane w psychologii: facylitacją społeczną.
Czyli co? Sugerujesz, że jeśli wokół będą inne osoby, to można osiągać lepsze wyniki? No… nie do końca i nie zawsze.
Jeśli jesteś praktykantem lub początkującym sportowcem, to obecność innych raczej przyczyni się do pogorszenia osiągnięć. Podczas nauki nowych umiejętności lub wykonywania trudnych, skomplikowanych zadań, lepiej zająć się ich realizacją w samotności, bez ingerencji innych. Sama ich obecność może pogorszyć jakość rezultatów. Gdy to następuje, mówimy o hamowaniu społecznym.
Przykładem obu powyżej wspomnianych zjawisk, mogą być wystąpienia publiczne. Wedle popularnego mitu „bardziej straszne niż zakapturzona kostucha z kosą w dłoni”.
Mamy dwie osoby: Kamila i Marka.
Kamil ma wieloletnie doświadczenie w pracy z grupami. Z wykształcenia jest psychologiem. Pracuje jako facylitator i trener. Prowadzi warsztaty i zdarza mu się występować jako ekspert na konferencjach poświęconych psychologii w biznesie.
Marek natomiast jest studentem trzeciego roku psychologii. Do tej pory bardziej zainteresował się prowadzeniem badań naukowych z zakresu neuronauki niż prezentowaniem ich wyników szerszej publiczności. Gdy na zajęciach była okazja do przedstawiania treści, raczej zostawiał to zadanie innym współtowarzyszom.
Każdy z nich miał do wykonania to samo zadanie – podczas konferencji naukowej, w której obydwaj brali udział, zarówno Kamil, jak i Marek, mieli w piętnastominutowym wystąpieniu przedstawić zagadnienia, którymi się interesowali. Pomimo specjalizacji w swojej dziedzinie Marka zjadła trema. Wystąpienie bardziej przypominało dukanie z kartki niż przedstawianie specjalistycznej treści. Uczestnicy konferencji czuli się znudzeni i niewiele zapamiętali pomimo interesującego tematu, który sam z siebie przyciągnął widzów na salę.
U Kamila natomiast było odwrotnie. Jako wprawiony mówca ujął publikę, która z zaciekawieniem słuchała przedstawianego zagadnienia. Sam odczuwał satysfakcję i cieszył się z uzyskanego efektu – znacznie powyżej własnych oczekiwań.
Dlaczego tak się stało? Upraszczając i pomijając możliwe różnice w predyspozycjach indywidualnych, można zaobserwować, że zadziałały dwa przeciwne procesy wspomniane powyżej.
W przypadku doświadczonego mówcy – Kamila – mówimy o facylitacji społecznej. Dzięki niemu jednostka osiąga lepsze wyniki w obecność innych osób, niż jakby miała wykonywać je w samotności. Warto tu podkreślić, że te zadania powinny być znane dla wykonującego i stosunkowo proste. Natomiast, gdy dopiero uczymy się lub nie mamy doświadczenia w danej dziedzinie, to obecność innych (w tym przypadku publiczności) zadziała odwrotnie – pogarszając nasze rezultaty. Tak jak to miało właśnie miejsce w przypadku Marka, który doświadczył tzw. hamowania społecznego. Wystąpienie na konferencji było jednym z pierwszych w jego życiu. Zadanie było skomplikowane i zupełnie nowe.
Mając świadomość zaistnienia obydwóch procesów możemy przewidzieć, jak obecność innych może wpłynąć na efekty naszej pracy. Czy grupa zmobilizuje do działania? Czy może wręcz przeciwnie – zacznie sabotować efekt naszej pracy (nawet dopingując i będąc nam przychylnym). Najważniejsze jest jednak określić dla swojego dobra, na ile zadanie wykonywane w grupie jest proste i nam znane.
Tak, ma wiele wspólnego i nie tylko z nazwy.
Facylitacja spotkań jest całą metodologią, która garściami czerpie z psychologii społecznej i mechanizmów, które są z nią związane. Są to przede wszystkim spotkania, które służą wypracowaniu określonych, zdefiniowanych przez grupę celów w zamierzonym czasie. Osobę prowadzącą całe wydarzenie można porównać do kompasu. Wskazuje kierunek i pomaga grupie wypracować najlepszy rezultat, będąc przy tym całkowicie bezstronną. Nie trzeba być specjalistą z danego zagadnienia lub tematu. Trzeba natomiast być specjalistą od procesów grupowych. Znać i być świadomy dynamiki która podczas sesji, będzie działa się między uczestnikami (zarówno na poziomie świadomym i nieświadomym).
Facylitator, jako osoba wspierająca grupę w realizacji ustalonego celu, powinna znać wcześniej omówione mechanizmy hamowania i mobilizacji społecznej. Projektując aktywności służące wymianie wiedzy, rozbudzaniu kreatywności, pogłębionemu zrozumieniu zagadnienia, należy wziąć pod uwagę stopień skomplikowania i „próg wejścia” w realizację zadania. Jeśli jako prowadzący „przestrzelimy” z zaproponowanymi ćwiczeniami – efekt facylitacji może być trudny lub zupełnie niemożliwy do wypracowania. Będzie to konsekwencja interferencji społecznej (inaczej: hamowania społecznego).
Jeśli natomiast będziemy opierać się na zadaniach prostych do wykonania, bez długiej i zawiłej instrukcji lub takich, które uczestnicy znają – możemy zrealizować ustalone na początku spotkania cele i to z nadwyżką.
Co robić i jak żyć?
W codziennych obowiązkach – świadomie wybierajmy kiedy chcemy wystawić się na widok obserwatorów. Jeśli zadania są dla nas proste, róbmy to często, bo to tylko podniesie jakość wykonywanych czynności.
W sytuacjach kiedy uczymy się nowych umiejętności lub czynności są skomplikowane – miejmy dla siebie wyrozumiałość i zaakceptujmy, że na tym etapie nasze rezultaty mogą niższe od oczekiwanych.
Gdy natomiast pracujemy z grupami lub zespołami – projektujmy pracę w taki sposób, aby poszczególne kroki były proste i łatwe do realizacji. Dzięki temu wspólnie osiągniemy wyniki znacznie powyżej oczekiwań.